Poznajcie Arvydasa Norvaišasa, szefa polskiego oddziału „Norameda Polska”

„Norameda” na początku bieżącego roku otworzyła oddział w Polsce. To dobra okazja, żeby przedstawić Arvydasa Norvaišasa, który go prowadzi.

„Festina Lente” – w tłumaczeniu z łaciny – „Śpiesz się powoli” to ulubione powiedzenie Arvydasa.

Nie sposób nie zgodzić się, że cierpliwość i wytrwałość to cechy, które pomogły Arvydasowi osiągnąć sukces. Arvydas Norvaišas zaczął pracę jako lekarz medycyny jeszcze w czasach sowieckich, a teraz jest najwyższej klasy profesjonalistą w branży farmaceutycznej.

Zacznijmy od tego, że założył Pan firmę Norameda. Co za zwrot losu -– ma Pan doktorat z pulmonologii!

Pracowałem jako lekarz prawie 10 lat, mam doktorat z pulmonologii. To była moja pasja, jednak zmiany polityczne, które przewróciły życie do góry nogami, zmieniły wszystko: po odzyskaniu przez Litwę niepodległości postanowiłem poszukać nowych możliwości w Europie.
Dałem pierwszeństwo nauce. Starałem się pracować przy kluczowych projektach medycznych na najlepszych uczelniach, ale jednocześnie współpracowałem z kilkoma firmami farmaceutycznymi poszukującymi nowych możliwości na rynku farmaceutycznym Europy Środkowo-Wschodniej.

Nadszedł czas na podjęcie decyzji.

Czyli branża farmaceutyczna przyćmiła naukę?

W pewnym sensie. Prowadziłem korespondencję z kilkoma firmami farmaceutycznymi, przygotowywałem dla nich raporty i w pewnym momencie skontaktowała się ze mną „Boehringer Ingelheim”: poprosili mnie o reprezentowanie ich w krajach bałtyckich – zgodziłem się. Pracowaliśmy razem prawie dekadę – jestem dumny z tego co razem osiągnęliśmy.

Miałem okazję być bardzo blisko pacjentów. Pracowaliśmy z osobami chorymi na astmę. Nasze wysiłki zmniejszyły liczbę zgonów z powodu astmy prawie do zera: szkolenie lekarzy, szkoła dla pacjentów z astmą, dostęp do nowych leków i tak dalej. Miałem wyjątkową okazję pracować z najlepszymi profesjonalistami i wiele się nauczyłem.

W tym czasie powstała również „Norameda”.

Jednak na początku nie pracował Pan w „Norameda”?

Na mocy umowy wstępnej „Norameda” została założona jako wyłączny dystrybutor produktów „Boehringer Ingelheim” w krajach bałtyckich, ale ostatecznie firma zdecydowała się na posiadanie kilku dystrybutorów i utworzenie własnego przedstawicielstwa.

Zaproponowali „Norameda” zwykłą umowę dystrybucyjną. Wtedy objąłem stanowisko kierownika przedstawicielstwa, a żona Rita przejęła zarządzanie „Norameda”. Tutaj drogi mojej kariery biznesowej i „Norameda” rozeszły się: z etycznego punktu widzenia nie mogłem jednocześnie zająć się biznesem zarówno „Norameda”, jak i „Boehringer Ingelheim” – firmą „Norameda” zawsze kierował niezależny dyrektor generalny. Dystansując się od „Norameda” dbałem o interesy „Boehringer Ingelheim”.

A co Pana łączy z Polską?

Po udanej współpracy z „Boehringer Ingelheim” moja kariera przybrała inny obrót i znalazłem się w Polsce. Rozpocząłem pracę w austriackiej firmie farmaceutycznej „Torrex Pharma”, która kilka lat po przejęciu jej przez „Chiesi” stała się „Chiesi Polska”.

Moim zadaniem było stworzenie organizacji i rozwój sprzedaży w tym kraju. Projekt w Polsce był zaplanowany na trzy miesiące, a trwał 13 lat. W tym czasie przez kilka lat pracowałem również dla „Chiesi Romania”.

Po zakończeniu kariery w „Chiesi” ponownie skupiłem się na firmie „Norameda”. Oczywistym jest, że chciałem podzielić się moim 25-letnim doświadczeniem pracy w branży farmaceutycznej w różnych krajach.

Po raz kolejny więc pojawił się pomysł założenia firmy w Polsce – tym razem „Norameda Polska”.

Co może Pan powiedzieć o polskim rynku farmaceutycznym?

Polski rynek farmaceutyczny jest największy w Europie Środkowo-Wschodniej – w 2020 roku osiągnął 8,02 mld. Dla porównania, łączna wartość rynku farmaceutycznego trzech krajów bałtyckich – Litwy, Łotwy, Estonii – wynosi 1,58 mld euro.
Tak więc rynek ten w pierwszej kolejności otwiera ogromne możliwości dla biznesu, ale jednocześnie jest dość skomplikowany.

Atrakcyjność polskiego rynku automatycznie zwiększa konkurencję oraz koszty i ryzyko wejścia na niego, nie mówiąc już o obecności silnych lokalnych producentów leków.

Wreszcie lokalna kultura biznesowa jest dość wyjątkowa.

Co Pan rozumie przez „wyjątkową polską kulturę biznesu”?

Jeśli chcesz robić w Polsce interesy, musisz mówić po polskudla krajuowi i mieszkańcom osób, z w którymi pracujesz. Tako można chyba powiedzieć o każdym kraju. Polacy mówią po angielsku, ale ogólnie unikają używania tego języka, chyba, że pracują dla międzynarodowej korporacji.

Polacy jako naród wydają się dość otwarci, ale nie do końca na obcokrajowców w codziennym załatwianiu spraw biznesowych. Dopóki nie nauczyłem się języka, większość drzwi była do połowy zamknięta.

Uogólniając: na początku inny język i kultura były dla mnie niemałym szokiem. Opanowanie podstaw języka polskiego zajęło mi prawie rok, ale od razu zauważyłem różnicę. Jeśli zwrócisz się do partnerów biznesowych w języku polskim, będziesz mógł wynegocjować lepsze transakcje handlowe.

Pewnym wyzwaniem było nauczenie się radzenia się sobie z polską biurokracją, – a pomoc ze strony zespołu lokalnych prawników okazał się czasami niezastąpiony.

Tak czy inaczej, wygląda Pan na pewnego siebie. Jaki jest cel postawiony przed firmą „Norameda Polska”?

Tak, – czuję się pewnie,pewnym przed wejściem do Polski przygotowywaliśmy się prawieprzez prawie pięć lat.

Posiadamy odpowiednie doświadczenie praktyczne, zdobyliśmy niezbędne aktywa i zgromadziliśmy doświadczony zespół. „Norameda Polska” jest gotowa stać się zauważalnym graczem na rynku farmaceutycznym Polski – mam nadzieję, że nie trzeba będzie długo na to czekać.

Warto również zauważyć, że ekspansja nie jest nowa dla zespołu „Norameda”, ponieważ działamy już na 9 różnych rynkach o łącznej wartości rynku farmaceutycznego 13,9 mld euro.

Jak długo Pana zdaniem zajmie podbój polskiego rynku farmaceutycznego?

Nie użyłbym słowa „podbój”, raczej chciałbym odnaleźć nasze miejsce na polskim rynku farmaceutycznym. Życie uczy nas żebyśmy nie oczekiwali zbyt szybkich wyników. Trzeba być przygotowanym na dołożenie wszelkich starań na każdym kroku. Jeśli zastosujemy się do tej zasady, przewiduję, że za pięć lat możemy awansować na najwyższe pozycje.

Powodzenia!

Dziękuję.